sobota, 18 października 2008

Czy w Legii Cudzoziemskiej stosuje się przemoc?

Każdy zadaje sobie pytanie na ile czasy się zmieniły i czy stare mity o trudnej, wręcz morderczej służbie w Legii Cudzoziemskiej należą już tylko do przeszłości? Specyficzny model rekrutacji do Legii spowodował napływ pospolitych mętów, wyrzutków z całego świata.

Tylko przestrzeganie surowego regulaminu i orzekanie ostrych kar, także cielesnych, było czymś na porządku dziennym. Służba na Saharze nie należała do najłatwiejszych. Legia Cudzoziemska została stworzona do służby w najbardziej nieprzyjaznych terenach kolonialnej Francji. W tych ciężkich warunkach oprócz legionistów, służyły również oddziały złożone z tubylców oraz bataliony karne, zwane Batalionami Afrykańskimi.

Składały się one z pospolitych przestępców i kryminalistów, którym kary więzienia zamieniono na służbę na piaskach Sahary. Ich służba była przyrównywana do tej, z którą mieli do czynienia legioniści. Bezwzględna dyscyplina i rygor wobec nawet najmniejszych przewinień. Niewielu jednak wie, że dla jednych był to przymus a dla innych ochotnicza forma odpokutowania i chęci zmiany swojego życia.

Dawne są to jednak czasy, niewiele mające wspólnego z rzeczywistością. Kary cielesne, bicie już od dawna nie leżą w repertuarze kar stosowanych w Legii Cudzoziemskiej. Czy aby na pewno? Czy Legia Cudzoziemska całkowicie się zmieniła? Wydawałoby się, że zobaczyć związanego legionistę na parzącym słońcu lub oblewanego wodą przy temperaturze poniżej zera, można zobaczyć tylko na starych filmach. Czy w dzisiejszej Legii jest miejsce na fizyczną przemoc?

Oficjalnie, według obowiązującego regulaminu, przemoc fizyczna w stosunku do podwładnych i przełożonych jest surowo represjonowana. Mimo regulaminu, przypadki stosowania przemocy istniały, istnieją i z pewnością jeszcze będą istnieć. Jest to jednak temat tabu, wręcz wstydliwy niebędący elementem medialnym. Kto poznał Legię Cudzoziemską od środka wie doskonale, co to znaczy „baffe” lub „claque”. Są to elementy nieformalnej dyscypliny, gdy niektóre przewinienia należy uregulować uderzeniem, mniej lub bardziej dotkliwym. Nie wszyscy są sadystami, ale zdarza się, że sierżantowi lub kapralowi nerwy puszczą…

Prawdziwą instytucją w szeregach Legii jest „Police Militaire” popularnie zwaną „PM” czyli wewnętrzną żandarmerią. Dobiera się do niej osiłków, którzy na swoją reputację zarobili od lat, biorąc udział we wszelkiego rodzaju akcjach „pacyfikacyjnych” przeciw awanturującym się legionistom, dezerterom czy nieposłusznym wobec panującego, naturalnego porządku w Legii.

Jeszcze kilka lat wstecz, popisowym „numerem” PM było ciągnięcie złapanych dezerterów za rozpędzonym pojazdem. Tak jak w westernach niedoszły uciekinier tarzany był w piachu i błocie i to wszystko przy swoich kolegach stojących w deszczu lub na mrozie na baczność, często pozbawionych także odzieży. Tak na nauczkę, dla wszystkich. Uciekinier, miał prawo do specjalnego traktowania, obijaną twarz, pościerane ręce, brzuch i plecy. Po takiej demonstracji czekało go wielodniowe więzienie, gdzie nie było wcale łatwiej.

Regulaminowo, aresztów w armii francuskiej już nie ma, oprócz w Legii Cudzoziemskiej! W tej formacji ma się prawo do specyficznych punktów prawnych tak jak istnienie PM czy właśnie aresztów przysługujących jej ze względów tradycyjnych i specyficznego naboru. W pułkowych więzieniach zawsze jest pełno. Jest to tania siła robocza do najcięższych prac porządkowych. Pobyt w areszcie uczy pokory i z reguły pomaga w wychowywaniu legionistów. Kara aresztu w zależności od paragrafu może trwać od 7 do nawet 40 dni.

Dla aresztantów nie jest to pobyt przyjemny. Całodniowa mordercza praca pozwala na głębokie przemyślenia. W Afryce warunki dla „skazanych” są często bardzo przypominające te z „dawnej” Legii. W areszcie panujące temperatury nie pozwalają na nocny odpoczynek, jednak nie to jest najgorsze. Krwiożercze komary i inne robactwo gnieżdżące się w pomieszczeniach nie dają spać i trzeba z nimi bezustannie walczyć, żeby nie być dotkliwie pogryzionym. W ciągu dnia, „aresztanci” pracują w kilkudziesięciu stopniowym upale, rzadko mając możliwość skorzystać z kojącego cienia.

Innym problemem związanym z przemocą jest dezercja. Otóż dezercja w Legii Cudzoziemskiej jest zjawiskiem dość powszechnym, choć skrzętnie przemilczanym. Dla dowództwa nie jest to powód do dumy. Nie sposób jest wyjaśnić wszystkich przyczyn ucieczek, jednakże część z nich wiąże się z przemocą. Tak zwane „słabe elementy” same się wykruszają, a jeżeli trzeba, to im się w tym pomaga.

Wielu dezerterów nie miało wyjścia przed ultimatum, jakie otrzymywali: „jutro ma ciebie nie mieć”. Takie dyskretne zaproszenie do dezercji ze strony kaprala, sierżanta czy nawet oficera oznacza tylko jedno. Jeżeli tego nie zrobi to będzie narażony na jeszcze gorsze szykany niż te, przez które do tego czasu mógł przejść. W pewnym okresie również pomagano kandydatom na dezerterów, robiąc „zrzutki” pieniędzy w oddziałach i wówczas sugestia najczęściej brzmiała: „masz tu trochę pieniędzy i jutro rano na apelu ciebie nie ma”. Praktyki takie były i są zabronione przez obowiązujący regulamin, jednakże nie oznacza to, że nie są stosowane.

Żeby obraz Legii Cudzoziemskiej był pełniejszy, należy dodać, że są to rzeczy, o których rzadko się mówi nie tylko ze względu na ich „nietypowy” charakter a także, dlatego że nie jest to nagminne zjawisko. W każdym bądź razie, już na początku XIX wieku, dowództwo zapoczątkowało walkę z niepisanym „regulaminem” czasami stosowanym przy uświadamianiu „opornych” legionistów. Jeszcze długo będzie istnieć oficjalna wersja regulaminu i jej ciemna strona, często bardziej praktyczna a z pewnością bardziej skuteczna.

Autor: Jacek Wist

Artykuł opublikowany na Wirtualnej Polsce

-----------------------------------------------------------------------------------------------

Przeczytaj także:

Tajemnicza śmierć legionisty z 2REP

Hierarchia i dyscyplina w Legii Cudzoziemskiej

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Artykul jest w 100% zgodny z rzeczywistoscia. Ale z drugiej strony te kary fizyczne nie sa bolesne. Raz dostalem tak konkretnie na farmie za to, ze jeszcze jadlem na zbiorce :) No, ale to normalne, na farmie dzieja sie cuda. Tego nikt nie widzi, a jak nie widac to tego nie ma - "pas vu, pas pris". Zdarza sie... Taki lekki "baffe" czy "claque" nikomu krzywdy jeszcze nie zrobil. "Claque" to uderzenie otwarta reka w potylice, a "baffe" to zwykle uderzenie w brzuch lub klatke. Teraz w mojej kompanii wymyslono "auto-claque" :) Coz... 2REP to dosc specyficzny regiment, bardzo zdyscyplinowany, troche stresujacy.

Moja najbardziej znienawidzona kara to kopanie dziury w nocy na pustyni. Wszyscy spia, wartownik krazy, a ja w swietle latarki w towarzystwie komarow kopie dziure.

Co do dezercji - niektorzy po prostu sie nie nadaja. Trzeba sie ich jakos pozbyc. Najpierw generalnie uprzykrza sie im zycie, caly czas sprzataja. Potem trzeba im dac do zrozumienia, ze to sie nie skonczy i jedyna droga to dezercja. Ewentualnie mozna wywolac bojke, zwalic wszystko na nich i wymyslic jakas historie w stylu "w nocy wpadl do pokoju z nozem i chcial zabic kaprala". Wtedy gosc idzie na 40 dni do paki, a potem zostaje wyrzucony z Legii.

Co do "taule'a" czyli wiezienia, nie polecem nikomu :D Chociaz kazdy predzej czy pozniej musi zaliczyc, bo co to za legionista, ktory nie byl w "tolu" ;) Bylem tylko 7 dni. Codziennie pobudka o 4, bieg z plecakiem, a potem tournee z miotla po calym regimencie do 12 (zamiatanie ulic). Na obiad teoretycznie jest 15 minut, ale caporal chef pilnujacy wiezniow jest zwykle w porzadku i opowiada o swoich przygodach :) Potem do wieczora jakas robota, zwykle najgorsza mozliwa (drut kolczasty, kopanie czegos, grabienie, przycinanie palm, przycianie drzew), ale raz mi sie trafilo wkladanie zaproszen do kopert :D Wieczorem sprzatanie sztabu jednostki. Nie fajnie, ale da sie przezyc, czas plynie...

Powiem tak: nigdy nie zalowalem ani nie bede zalowal sluzby w Legii. To co przezylem to ciche marzenie 3/4 facetow. To po prostu inne zycie. W cywilu, ani w polskim wojsku nigdy bym tego nie przezyl. Bylem w Afryce, skakalem z 300 m, latalem helikopterem, bylem na wielu ciekawych szkoleniach, jezdzilem nawet karetka w centrum Paryza :)

Wiem z opowiesci jak wyglada polskie wojsko i nigdy bym do niego nie poszedl. Legia to po prostu intensywna sluzba. Duzo wyjazdow, duzo sportu, duzo emocji, duzo pieniedzy, duzo alkoholu ;) Tam caly czas cos sie dzieje. W Polsce lezalbym na zardzewialym "wozie" za 2000 miesiecznie. Na misji w Afryce masz do 4000 Euro i zdecydowanie sie nie nudzisz.

Teraz wybralem spokojny zawod pielegniarza, ale czuje, ze wroce jeszcze do Afryki...

Anonimowy pisze...

do LD mozna trafic za wszystko maksymalny wyrok 40 dni z mozliwoscia przedluzenia czsto sie to zdazalo /1990-1996/ znam osoby ktore dostaly 3 motywy po 40 dni odsiedzial 180 dni w izolatce za pobicie oficera a potem zsylka do 3em REI i degradacja dawnej nie zwalniano ot tak z legii zostawala guyana jako karna jednostka szczegulnosci 3 comp
po zmianie pulkownika w 3 rej na SALVE pulk zmienil sie w naprawde operacyjna jednostke karna bylismy gotowi na wszystko i wszedzie