piątek, 10 października 2008

Okienko transferowe

Wbrew tytułowi nie będzie o zarabiających krocie miernych piłkarzach a o naszych rodzimych politykach. Warto jednak zastanowić się czy polityków można przyrównać do sportowców a w szczególności do piłkarzy. Dotychczas tylko ci drudzy kojarzyli nam się z transferami często negocjowanymi w zacisznych hotelach i restauracjach, oczywiście w tajemnicy, milionowych kontraktach i skandalicznie wysokich zarobkach. Nawet gdybyśmy chcieli przyrównać te dwie profesje to moglibyśmy jednak wyrządzić moralną krzywdę tej pierwszej.

Zjawisko to jest znane od lat, bardziej lub mniej rozpowszechnione, ale ogólnie wiadomo, na czym ono polega. Otóż wraz z pojawieniem się stacji telewizyjnych, które relacjonują każde wydarzenie w kraju i nie tylko, przez całą dobę, znacznie skomplikowało życie rodzimych polityków. Całe szczęście każde ich potknięcie jest skrzętnie wyłapywane i przekazywane opinii publicznej. Tak już widzieliśmy polityczne przekupstwo w wykonaniu Mojzeszowicza i pani, której nazwisko zaczynało się na literkę B i z pewnością nie zasługuje na to, żeby wspominać jej osobę. Obiecywanie profitów i apanaży finansowanych szastając publicznymi pieniężni, jedni nazwą przekupstwem inni zaś grą, mającą na celu przeciągnięcie zawodnika-polityka do swojego obozu.

Można również mówić o transferze, jako że skojarzenia z piłkarzami są naprawdę bardzo silne. Różnica jest jednak olbrzymia, gdyż chodzi o „wybrańców narodu”, którzy za publiczne pieniądze urządzają sobie karygodne „szopki”. Mądry Polak po szkodzie, a wybory niestety są, co cztery lata. Każdy podatnik zadaje sobie pytanie, dlaczego musimy mieć takich a nie innych polityków. Nie chodzi nawet o fakt, z której półki oni pochodzą. W końcowym rozrachunku chodzi zawsze o interes partii przez nich reprezentowany i przede wszystkim ich interes własny a nie państwa i narodu. Miało być o transferach a wątek skierował się na marginesowe sytuacje rozgrywane w zacisznych sejmowych pokojach. Prawdziwe, polityczne transfery możemy zaobserwować w okresie przedwyborczym. Wówczas jak szczury z okrętu, tak i politycy opuszczają swoje formacje, które mają nikłe szanse na ponowne dostanie się w ławy sejmowe a co za tym idzie na duże, niezasłużone zarobki (w odczuci zwykłych ludzi) i niezrozumiałe dla większości przywileje w naturze i w ryczałtach pieniężnych chociażby za służbowy samochód, którego się nie posiada.

W całej tej grupce osób umykają nam z reguły osoby zasiadające w Parlamencie Europejskim. Niemniej jednak warto przyjrzeć się z bliska pewnym indywiduom, którzy reprezentują nas w gremium europejskim. Niedawno euro-deputowany Ryszard Czarnecki znalazł się na pierwszych stronach gazet i serwisów internetowych. Otóż pan Czarnecki został nazwany transferem roku! Na prawdę można było się wszystkiego spodziewać po mediach, ale nie takiego określenia. Pan Czarnecki swoją działalność polityczną miał okazję prowadzić w różnych partiach politycznych wielokrotnie zmieniając „barwy” i poglądy. Jaki z niego transfer roku?!

Ależ sensacja! Od miesięcy wiadomo było, że Czarnecki szykuje sobie ciepłe miejsce pod pieczą Kaczyńskich. Jego zalotne komentarze wobec PIS a zarazem bardzo agresywne w stosunku do PO miały mu dać bilet wstępu do tej partii. Oczywiście został przyjęty z otwartymi rękoma w trudnym okresie, gdy exodus potęguje się raczej w przeciwną stronę. Wcześniej z takiej okazji skorzystała Pani Nelly Rokita stając się sztandarową orędowniczką idei braci Kaczyńskich, szybko mszcząc się na kolegach z PO, którzy tak źle potraktowali jej męża. Kto będzie następnym przygarniętym przez PIS? Łatwiej z pewnością wytypować, kto odejdzie z tej partii, niż kto do niej dojdzie. Choć i tych drugich kilku się znajdzie, gdy walka o stołki nabierze tempa. Jeszcze jeden deputowany z Parlamentu Europejskiego próbuje się odnaleźć w zawikłanej rzeczywistości, krytykując ostro byłych kolegów z Platformy obywatelskiej a prezydenta Kaczyńskiego wychwalając za każde nawet niemądre zachowanie. Paweł Piskorski, wyrzucony z PO za niejasne interesy z pewnością dostanie swoją szansę w „Kaczej” jak niektóry ją zwą, partii.

Trudno mówić o transferach roku a raczej o pozyskiwaniu miernych „graczy”, zabłąkanych na polskiej scenie politycznej. Nie ważne, jaką wartość prezentują tylko ile jest w nich jadu i zaciętości wobec przeciwników. Tak jak w sporcie, najważniejsza jest kasa i sława!

Autor: Jacek Wist

Artykuł opublikowano na wiadomości24

Brak komentarzy: