Nie znalazłem na to wyjaśnienia a może raczej nie szukałem, więc dlatego nie znalazłem. W rzeczywistości bardziej interesuje mnie ten owoc niż popularne powiedzenie. Skąd się wzięła moja miłość do tego owocu?

Nie będę was zanudzał historią ananasów w puszkach, bo to nie o to chodzi. W tamtych czasach oczywiście nie byłem na tyle naiwny, żeby sądzić, że ananasy rosną w Polsce. Byłem dumny z posiadanej wiedzy, że uprawia się je w odległej Afryce. Nikomu tego nie tłumaczyłem, nie chciałem robić przykrości kolegom, którzy smaku ananasów nie znali. Kilka lat później miałem szczęście znaleźć się poza granicami Polski. Wraz z pobytem na Zachodzie powróciły dziecinne wspomnienia o ananasach. Był to jednak kolejny etap edukacji, z pokrojonych ananasów w puszce przerzuciłem się na świeże owoce w kształcie grubej palmy z zielonym pióropuszem. Od tego czasu ananas zawsze kojarzył mi się z miniaturową palmą lub z karbowanym granatem ręcznym.
Szczęście mnie nie opuszczało i nadal będąc w młodym wieku wyruszyłem na podbój Afryki. Moje pierwsze pobyty na Czarnym Lądzie nie były zbyt owocne, jeżeli chodzi o owoce. Ananasów nie widziałem, chociaż bardzo się starałem, jednakże doszedłem do wniosku, że na pustyni one nie rosną i zwyczajnie o nich zapomniałem. Zawsze, gdy rozmawiam z przyjaciółmi o moich podróżach i przygodach nie mogę się opędzić od pytania: Jak tam było w tej Afryce? Oczywiście każdy oczekuje niesamowitych historii o kanibalach i strasznych wężach. Zanim zaczynam o tym opowiadać raczę moich słuchaczy opowieścią z odległego Konga. Historia dosyć odległa, ale na trwale zapisana w mojej pamięci.
Pewnego popołudnia wybrałem się na małą przechadzkę w gęstą kongijską dżunglę. Było zbyt gorąco, żeby robić sjestę, więc postanowiłem zapoznać się z najbliższą okolicą. Bacząc na wszelkie znaki na ziemi i na drzewach przedzierałem się przez gęsty, dający ochłodę, tropikalny las. Niespodziewanie zielona ściana ustąpiła i moim oczom ukazała się niewielka polana. Ostre afrykańskie słońce mnie oślepiło i nie zwróciłem uwagi na podłoże. Dopiero po przebyciu kilku metrów zorientowałem się, że stoję na polu. Spojrzałem na moje stopy i nie wierzyłem własnym oczom. Stałem pośrodku pola ananasów!
Tak! Ananasy wyrastały z ziemi! W tej chwili zorientowałem się, że przez wiele lat żyłem w nieświadomości. Wiedziałem, że ananasy gdzieś rosną, wiedziałem nawet, że w Afryce, jednakże nigdy mi nie przyszło do głowy, że one wyrastają prosto z ziemi. Właśnie jak miniaturowe palmy! Nie wiem dlaczego, ale do tego momentu myślałem, że ananasy rosną na drzewach!
Dochodząc do tej części mojego opowiadania z reguły patrzę na twarze moich znajomych i widzę, że ich zbulwersowałem. Oni wszyscy myśleli dokładnie jak ja, że ananasy tak jak banany zwisają z gałęzi! A wy?
1 komentarz:
...Zaczęłam czytanie.."Ciebie"..od strony o Legii Cudzoziemskiej...trafiłam tam chcąc wiedzieć więcej o pasji i zajęciu Bliskiego mi Człowieka.... Po nitce do kłębka, już bez obecności Mojego (?)REP-mana... jestem TU i jest miło.... Pisz więcej ... nie tylko o Legii...także o Korsyce, o Sobie... już teraz dopisuję Twego Bloga do ...ulubionych.....
Pozdrawiam Kasia
p.s.Ananasy nie zwisają z drzew?....Proszę, człowiek uczy się całe życie!!
Prześlij komentarz