wtorek, 16 września 2008

Ananas, po prostu ananas

Chodzi oczywiście o dość popularny owoc rodem z egzotycznych krajów. Przyznam się jednak, że wielokrotnie zastanawiałem się, dlaczego mówi się: „niezły z niego ananas”.
Nie znalazłem na to wyjaśnienia a może raczej nie szukałem, więc dlatego nie znalazłem. W rzeczywistości bardziej interesuje mnie ten owoc niż popularne powiedzenie. Skąd się wzięła moja miłość do tego owocu?

Muszę się cofnąć w ohydne czasy PRL-u, gdy po kilogram pomarańczy trzeba było stać godzinami. Dobrze chociaż, że tylko raz w roku, tuż przed świętami. Ja w tamtych czasach opływałem się w soku ananasowym. Nie wiem skąd i nie chcę wiedzieć, moja mama przynosiła puszki ze słodziutkimi ananasami i wspaniałym sokiem własnym. Opychałem się nimi codziennie, aż dosłownie mi zbrzydły. Wiem, trudno sobie to wyobrazić, że tak pyszny owoc może zbrzydnąć, ale to jest prawda.

Nie będę was zanudzał historią ananasów w puszkach, bo to nie o to chodzi. W tamtych czasach oczywiście nie byłem na tyle naiwny, żeby sądzić, że ananasy rosną w Polsce. Byłem dumny z posiadanej wiedzy, że uprawia się je w odległej Afryce. Nikomu tego nie tłumaczyłem, nie chciałem robić przykrości kolegom, którzy smaku ananasów nie znali. Kilka lat później miałem szczęście znaleźć się poza granicami Polski. Wraz z pobytem na Zachodzie powróciły dziecinne wspomnienia o ananasach. Był to jednak kolejny etap edukacji, z pokrojonych ananasów w puszce przerzuciłem się na świeże owoce w kształcie grubej palmy z zielonym pióropuszem. Od tego czasu ananas zawsze kojarzył mi się z miniaturową palmą lub z karbowanym granatem ręcznym.

Szczęście mnie nie opuszczało i nadal będąc w młodym wieku wyruszyłem na podbój Afryki. Moje pierwsze pobyty na Czarnym Lądzie nie były zbyt owocne, jeżeli chodzi o owoce. Ananasów nie widziałem, chociaż bardzo się starałem, jednakże doszedłem do wniosku, że na pustyni one nie rosną i zwyczajnie o nich zapomniałem. Zawsze, gdy rozmawiam z przyjaciółmi o moich podróżach i przygodach nie mogę się opędzić od pytania: Jak tam było w tej Afryce? Oczywiście każdy oczekuje niesamowitych historii o kanibalach i strasznych wężach. Zanim zaczynam o tym opowiadać raczę moich słuchaczy opowieścią z odległego Konga. Historia dosyć odległa, ale na trwale zapisana w mojej pamięci.

Pewnego popołudnia wybrałem się na małą przechadzkę w gęstą kongijską dżunglę. Było zbyt gorąco, żeby robić sjestę, więc postanowiłem zapoznać się z najbliższą okolicą. Bacząc na wszelkie znaki na ziemi i na drzewach przedzierałem się przez gęsty, dający ochłodę, tropikalny las. Niespodziewanie zielona ściana ustąpiła i moim oczom ukazała się niewielka polana. Ostre afrykańskie słońce mnie oślepiło i nie zwróciłem uwagi na podłoże. Dopiero po przebyciu kilku metrów zorientowałem się, że stoję na polu. Spojrzałem na moje stopy i nie wierzyłem własnym oczom. Stałem pośrodku pola ananasów!

Tak! Ananasy wyrastały z ziemi! W tej chwili zorientowałem się, że przez wiele lat żyłem w nieświadomości. Wiedziałem, że ananasy gdzieś rosną, wiedziałem nawet, że w Afryce, jednakże nigdy mi nie przyszło do głowy, że one wyrastają prosto z ziemi. Właśnie jak miniaturowe palmy! Nie wiem dlaczego, ale do tego momentu myślałem, że ananasy rosną na drzewach!

Dochodząc do tej części mojego opowiadania z reguły patrzę na twarze moich znajomych i widzę, że ich zbulwersowałem. Oni wszyscy myśleli dokładnie jak ja, że ananasy tak jak banany zwisają z gałęzi! A wy?

1 komentarz:

Ślimak.. pisze...

...Zaczęłam czytanie.."Ciebie"..od strony o Legii Cudzoziemskiej...trafiłam tam chcąc wiedzieć więcej o pasji i zajęciu Bliskiego mi Człowieka.... Po nitce do kłębka, już bez obecności Mojego (?)REP-mana... jestem TU i jest miło.... Pisz więcej ... nie tylko o Legii...także o Korsyce, o Sobie... już teraz dopisuję Twego Bloga do ...ulubionych.....
Pozdrawiam Kasia
p.s.Ananasy nie zwisają z drzew?....Proszę, człowiek uczy się całe życie!!