środa, 3 grudnia 2008

Publikacje IPN, czyli gnioty i paszkwile

Poza nami odsłona druga lub trzecia, felietonu publikacji historycznych pod egidą IPN. W pierwszej części dowiedzieliśmy się, że dwaj historycy polityczni postanowili napisać historię Polski na nowo. Zainteresowanie było ogromne, przecież dzięki nim, żyjąca legenda „Solidarności” Lech Wałęsa miał się okazać TW Bolkiem.


Panowie historycy, Gontarczyk i Cenckiewicz postanowili napisać historyczne „dzieło” o powiązaniach Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa (SB) znienawidzonego PRL-u. Jak na „prawdziwych” historyków przystało, najpierw założyli pewną tezę (o agenturalności Wałęsy) a potem postarali się ją udowodnić. Z wielkim profesjonalizmem zabrali się do pracy przy okazji wykorzystując aparat medialny IPN i TVP do nagłośnienia całej sprawy. Doszło do tego, że na długo przed wydaniem książki ludzie myśleli tylko o jednym, o jej kupnie. Odniesiono pierwszy sukces. O książce się mówiło, pisało i polemizowało.

Na nic zdały się protesty Lacha Wałęsy, książka ujrzała światło dzienne. Za pieniądze podatników urządzono sobie igrzyska. Publicznie oskarżono Wałęsę o działalność na szkodę kolegów i państwa. Wszystko to zostało szeroko poparte dokumentami SB znalezionymi w archiwum IPN. Panowie historycy nie wiadomo, z jakich powodów (a może wiadomo) nie pofatygowali się, żeby swoje rewelacje zweryfikować z żyjącymi uczestnikami tych wydarzeń z Wałęsą włącznie. Nic dziwnego, że ich „dzieło” spotkało się z ostrą krytyką. Jak można obiektywnie oceniać tę książkę, gdy ci panowie sami nie zadbali o to, żeby była napisana w obiektywny sposób. Pierwszy nakład rozszedł się jak ciepłe bułeczki, społeczeństwo polskie podzieliło się, część uznała, że Wałęsa to Bolek a pozostali postanowili go bronić. Wkrótce doczekano się kolejnego, już kilkudziesięciu tysięcznego dodruku, czyli biznes się kręcił. Zarówno polityczny i finansowy.

Minął kolejny okres, powoli zapominaliśmy o książce pt. SB a Lech Wałęsa - przyczynek do biografii, o historykach słuch zaginął, aż nagle wybuchała bomba. Uśmiercony w książce, oficer SB, kapitan Graczyk, który ponoć prowadził Bolka, nagle odżył. Klęska IPN-u, porażka Gontarczyka i Cenckiewicza, trudno jednoznacznie ocenić tę nową sytuację. Misternie ułożony plan rozpadł się, jak domek z kart. W książce, oskarżając Wałęsę, oparto się wyłącznie o źródła SB które, jak powszechnie wiadomo w dużej części były fałszowane. Niestety, politycznym oponentom Wałęsy wytrącono oręż z rąk w momencie, gdy okazało się, że główny aktor (kapitan Graczyk) odżył i co wcale nie jest dziwne, nie potwierdził rewelacji IPN.

Warto zastanowić się nad wartością takiej książki i nad faktycznym celem jej publikacji. Mało prawdopodobną wydaje się chęć ukazania całej prawdy o tamtym okresie. Zrobiono polityczny show z udziałem państwowego instytutu będącego w rękach partii politycznej. Publiczne pieniądze zostały przeznaczone do walki politycznej przeciw jednemu z największych symboli Polski. W końcowym rozrachunku, książę tą można zaliczyć do najbardziej nieudanych publikacji. Powtarzając za Lechem Wałęsą można powiedzieć: „gnioty i paszkwile”. No, ale pieniądze z niej były i to całkiem duże…

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Stosowane przez autora niezwykle merytoryczne chwyty w postaci używania wziętych w cudzysłow określeń "historycy" "dzieło" itp. są na poziomie publicysty periodyku "Der Sturmer" i w zasadzie zwalniają kogokolwiek rozsądnego od polemiki z tak prymitywnie zmajstrowanym propagandowym paszkwilem. Jezeli więc komentuję ow "felieton" (a co, też potrafię) to tylko po to żeby skontrować równie często powtarzany co debilny "argument" o nierzetelności panów z IPN którzy nie raczyli skonfrontować dokumentów z żyjącymi świadkami tamtych wydarzeń. Gdyby pan "publicysta" zechciał ruszyć "głową" to sam doszedłby zapewne do wniosku że świadkowie bardzo często na owe tematy po prosty i zwyczajnie kłamią (vide casusy Boniego, Wielgusa, Czajkowskiego.. ktos zna przypadek esbeckiego donosiciela który by sie PRZYZNAŁ z własnej i nieprzymuszonej woli?). Natomiat oryginalne dokumenty z tamtych lat kłamią bardzo rzadko albo w ogóle, zapewne dlatego że jako przedmioty martwe nie są zainteresowane w zatajaniu czy przeinaczaniu faktów. Tak więc podejście panów Cenckiewicza i Gontarczyka do zagadnienia należy uznać za jedyne logiczne z punktu widzenia poszukiwania PRAWDY.
J-23